W XXI wieku tego typu badania przeprowadzane na początku okresu przygotowawczego to standard. Ich wyniki pozwalają dobrać każdemu zawodnikowi z osobna odpowiednie obciążenia treningowe. Gdy badań nie ma, to ładowanie akumulatorów na rundę jesienną odbywa się metodą łopaty, taczki i wiadra.
Wszystko wskazuje na to, że tak jak do przyjazdu osób zajmujących się przeprowadzaniem badań wydolnościowych nie doszło w sobotę, tak nie dojdzie w ogóle. Wszystko oczywiście spowodowane jest niczym jak innym jak utrzymującym się wciąż brakiem rozstrzygnięcia w kwestii zmiany właściciela Radomiaka SA. Obecni działacze nie chcą bowiem łożyć już na klub.
- Niestety, badania nie doszły do skutku i bardzo nad tym ubolewam. Będę musiał pomyśleć nad tym, żeby znaleźć jakiś inny sposób jak sprawdzić zawodników, chociażby ich próg przemian beztlenowych, który jest w tym momencie bardzo ważny - nie kryje niezadowolenia z takiego obrotu wydarzeń szkoleniowiec zielonych Janusz Niedźwiedź.